Glycine Airman 17 Sphair – Tomasz Kiełtyka
W 2013 roku Airman – flagowa kolekcja marki Glycine – obchodzi swoje 60-lecie. Przez sześć dekad doczekaliśmy się niezliczonej ilości wersji zegarka, a nawet dedykowanej mu książki.
Już wiele razy wspominaliśmy na łamach chronos24.pl, że marka Glycine znana jest przede wszystkim z produkcji 24-godzinnych Airmanów, których historia sięga roku 1953. Zegarek dedykowany ludziom związanym z lotnictwem narodził się… w powietrzu. A dokładnie – na pokładzie samolotu tajskich linii lotniczych, gdzie dyrektor sprzedaży Glycine (Sam Glur) po rozmowie z pilotami określił cechy, jakie powinien posiadać przeznaczony dla nich czasomierz.
Glycine Airman 17 Sphair
Rok 2013 przyniósł nową odsłonę Airmana – model Sphair. Stalową, polerowaną kopertę o sporych gabarytach (46mm średnicy), połączono z czarnymi elementami jak wkładka bezela czy dwie koronki.
„Standardowa” koronka (na godz. 3) odpowiada za ustawienia czasu. Sphair może wskazywać go w aż 3 różnych strefach. Za jedną z nich odpowiadają centralne wskazówki (działające w systemie 12-godzinnym), a za dwie dodatkowe wskazówka GMT oraz odpowiednio ustawiony pierścień lunety (system 24h). W celu dokonania zmiany ustawień bezela należy odkręcić koronkę na godz. 4, która w pozycji dokręconej blokuje go przed przypadkowym przemieszczeniem.
Pierwszy kontakt z Airmanem może okazać się problematyczny. Dodatkową wskazówkę GMT (jest co prawda wyróżniona czerwonym grotem) łatwo pomylić z tą odpowiadającą za minuty.
Od strony dekla Sphair to widoczny za szafirowym szkiełkiem kaliber Gl 293 (na bazie ETA 2893), który prócz opisanych wcześniej wskazań pozwala na odczyt daty (ze sporego, bardzo wyraźnego okienka o kształcie obróconego, zwężającego się w stronę środka tarczy trapezu o zaokrąglonych rogach). Rotor automatycznego werku ozdobiono pasami genewskimi i obrysem samolotu SST wraz z towarzyszącym mu grawerem „Glycine Airman SST”. Z kolei płyta bazowa jest groszkowana.
Airman 17 jest wodoodporny do 20ATM i na moim nadgarstku widzicie go w zestawieniu z ciemnobrązowym paskiem ze skóry cielęcej z jasnymi przeszyciami. A jakie są moje wrażenia? W większości pozytywne. Za 8000zł otrzymujemy zegarek z kawałkiem historii, który z pewnej odległości rewelacyjnie prezentuje się na nadgarstku. Dla mnie problemem było przestawienie się na tryb 24-godzinny (GMT) i nieco zbyt duża średnica. Na szczęście dobrze wyprofilowane uszy pozwalały cieszyć się Sphairem nawet osobie o tak wątłym nadgarstku jak mój.